Paweł Kubisz

Paweł Kubisz (1907-1968)

Urodził się w 1907 roku w Końskiej (obecnie część Trzyńca) w rodzinie robotniczej. Po ukończeniu szkoły wydziałowej kontynuował naukę w seminariach nauczycielskich w Cieszynie i Ostrzeszowie. Z powodu konfliktu z niektórymi członkami grona pedagogicznego został zmuszony do zaniechania nauki. Po powrocie na Zaolzie kształcił się jako samouk. W 1927 roku aresztowany przez władze czechosłowackie za kontakty ze słowackimi irredentystami i kolportaż wydawanej przez nich literatury, został osadzony w więzieniu w Ołomuńcu, gdzie spędził łącznie 13 miesięcy. Po wyjściu na wolność związał się ze Stronnictwem Ludowym, piastując stanowisko sekretarza na Śląsku Cieszyńskim. Po zajęciu Zaolzia przez Polskę podjął pracę jako robotnik w Hucie Trzynieckiej. Po wybuchu II wojny światowej został aresztowany przez hitlerowców i osadzony w więzieniu w Cieszynie. Po zwolnieniu przedostał się do Generalnej Guberni, gdzie nawiązał współpracę z podziemnym ruchem ludowym. Po wojnie był redaktorem naczelnym miesięcznika „Zwrot“ oraz kierownikiem Sekcji Literacko-Artystycznej przy PZKO. Represjonowany przez władze komunistyczne, został zwolniony z zajmowanych stanowisk i usunięty z życia publicznego. W 1968 roku na fali chwilowego odprężenia politycznego został rehabilitowany. Zmarł krótko po tym na zawał serca. Do przedwczesnej śmierci niewątpliwie przyczyniła się organizowana przez władze komunistyczne nagonka, mająca na celu zdyskredytować wizerunek autora w środowisku zaolziańskim.

Poezja Pawła Kubisza jest mocno naznaczona jego buntowniczym usposobieniem i niełatwym losem życiowym. Jego najwyżej cenionym przez krytyków dokonaniem literackim pozostaje tomik poetycki „Przednówek“. Pisany gwarą, doczekał się ok. 100 recenzji, zarówno w Polsce, jak i w Czechach. Zawarte w nim wiersze poruszają kwestie niełatwych losów ludności śląskiej, borykającej się z problemami egzystencjalnymi i nieprzyjaznym stosunkiem władz.

Więcej w rodziale: Idea regionalizmu śląskiego. Twórczość gwarowa

 

Dzieła

„Kajdany i róże“ (1927) – tomik poezji
„Przednówek“ (1937) – tomik poezji
„Opowieść wydziedziczonych” (1949) – dramat poetycki
„Pod Godulą w skałach skryte” (1948) – arkusz poetycki
„Rapsod o Oszeldzie“ (1953) – poemat
„Zaszuwierzóny świat“ (1972) – zbiór opowiadań
„Czas ludzkiej krzywdy“ – dotąd nie wydane, poświęcone tragicznie zmarłemu górnikowi-buntownikowi, Karolowi Klimszy z Szumbarku

 

Prace redakcyjne

„Sztorcem”
Kalendarze „Zwrotu”

 

Fragmenty

Przednówek
(fragment)

IV.
Jarganki dzierżym w gębie,
Pod dzikim stojym dębym —
Szuści pieśniczka, jargo —
Płacze pod mokróm wargóm!

Skidane nogi bose
Opiyrzył szary oset…
Portki w łaty strokate —
Kijok w kicie sękaty …

Łomocz, szuwierz muzyko
Po dziedzinach cie smykóm!
Harwoś, gwizdej, postękuj —
Jarganeczki sóm w jęku!

Gizdy w chałpach sie joszczóm,
Biyda gwiżdże im śmiychym…
Gnym sie w kijok i proszczym,
Dmuchóm w klawisz mdłym dechym.

Tak sie uczym rzępolić —
O tym wszyckim co boli…
I rozśląpić to w wiersze ——
Do daleka w najszyrsze!

I poetóm, mścicielem —
Wyróść na świat niedzielóm …
I roz zagrać w organy,
Świstym w huku targanym!

V.
Na barykady, szaleńcy wstawać!
Dzień jest straszliwy — a jutro grobem…
Krzywdą was wołam, ja ludzka sprawa,
Dzwonię do marszu, dzwonią okowy!
Śmierć odegrano nam dziś i wczoraj,
Posiano łany w cudzy urodzaj!
Tak opuszczony z klęską się porać
Wybieram dzisiaj w noc — bunt — na wodza!

Gdzieś jęk się błąka z pruskich szubienic,
I topór kata korbę przekręca —
Dwadzieścia cztery trupy w Cieszynie
Z lnianych powrozów na ziemię strącam!
I głów pięćdziesiąt tam w Katowicach,
Ściętych toporem na świadków wołam!
Ścieka słów strasznych krew-błyskawica,
A świtu niema — los pędzi koła!

Na furach trupy… to Żywocice,
Wy polskie trupy o nów, swobodę!
Ręka wskazuje tu Ostrawicę,
Pieśń moja syczy wolności głodem!

Do buntu ciągnę ciężkie ramiona,
Chrzęszczą jak zbroja kości sterane —
Nie chcę, nie mogę umrzeć i konać
Tutaj za Olzą! Chcę wstać — czy wstanę?!

(P. Kubisz, Przednówek, Łódź 1946)

Doktor Hnatyszek

W naszym hawierskim rewirze w Karwinie istnq plag był dla górnika lekarz. Nie daj Boże zachorować! Gdybyś nawet jedną nogq był na drugim świecie, to taki rewirowy lekarz, podlizek panów Laryszów, Guttmanów i Rotschildów – gnał cię do roboty jak starego, kulawego wołu z książęcego folwarku w Zebrzydowicach. Najgorszy z nich był doktor Hnatyszek – galicyjski Ukrainiec z Galicji, który w Karwinie przystał do Niemców, a z hawierzami gadał pięknie po polsku. Doktor Hnatyszek uważał, że najlepszym lekarstwem na wszelkie schorzenia jest robota. Staczałem z doktorem Hnatyszkiem swego rodzaju potyczki. Zaczęło się od sromotnego bólu zębów. Rozbolały mnie dwa trzonowe. W piqtek mi zapuchła gęba, w sobotę poszedłem do doktora.
Gęba mi puchnie, zęby bolą, co mam robić?
To nie jest żadna choroba! — odpowiedział Hnatyszek. To jest oznaka zdrowia. Wasz organizm skutecznie zwalcza lekkie zapalenie okostnej. Powinniście w ciasnych butach nie chodzić i kiszonej kapusty nie jeść, a w poniedziałek możecie iść do pracy.
W niedzielę przecież i tak nie robię.
Wiadomo. I jeszcze jedno, panie górnik, za czternaście dni zjawicie się u mnie i przyniesiecie urynę do zbadania. Kazał mi iść z Bogiem, więc poszedłem, a że szlag mnie trafiał, pomyślałem, że jeśli Hnatyszek jest taki mądrala, to należy mu dać nauczkę.
Po dwu tygodniach zgłosiłem się do wizyty.
Dzień dobry, panie górnik. Hę, widzę, że pan zdrów jak rybka. Liczka sklęsły, zqbki już chyba nie bolq?
Gęba sklęsła, ale zęby bolq!
Przejdzie, wszystko się uspokoi. A co to, panie górnik, przynieśliście ze sobq w tych dwóch konewkach?
To jest uzbierana zgodnie z pańskim życzeniem za czternaście dni uryna.
Było trzeba widzieć doktora Hnatyszka! Tym razem jego chciał szlag trafić.
Co, błazna stroicie ze mnie? Jestem doktorem, a nie znachorem jak ta Canibołka z Pułtuska. On mi tutaj dwie konewki gnojówki przyniesie! I ja to mam wąchać? Tą gnojówką podlejcie sobie kwiatki w ogródku! Prędko z nią za drzwi!
W taki sposób skończyło się leczenie zębów u doktora Hnatyszka. Ale już nazajutrz przy rąbaniu węgla w hawierni spadłem z usypiska na żelazne ostrze świdra tak nieszczęśliwie, że niemiłosiernie rozharatałem nogę. Było trzeba pójść znowu do doktora. Zaprowadziło mnie tam dwóch kamratów — hawierzy, doktór urzędował zresztą nieopodal szybu. Gdy mnie doktor ponownie zobaczył u siebie, nie był zbytnio zachwycony.
Co to? Znowu ten pan górnik, co to gnojówkę lekarzom w konewkach przynosi?
Kamraci powiedzieli, że padłem ofiarą wypadku.
Nagły wypadek? Dajcie go tu bliżej, niech chuchnie. Pewno się upił i rozharatał nogę.
Chuchnąłem doktorowi w twarz, ale wódką ode mnie nie zalatywało.
Lekarz podciągnął przesączoną krwią nogawkę spodni i spojrzał na ranę. Oczyścił ją i zabandażował.
Panie górnik, tę nogę aż do kolana trzeba w szpitalu obciąć!
A dlaczego?
Bo gangrena.
Nie powiedziawszy słowa więcej, Hnatyszek wypisał mi zwolnienie z pracy. Pomyślałem: jest źle, ale spytałem, czy obcięcie nogi jest konieczne, czy nie ma innego wyjścia.
Jest inne wyjście: położyć się w łóżku i czekać spokojnie śmierci. Jak chcecie. Możecie albo żyć bez nogi albo rychło umrzeć z nogami. Powiedziałem mu, że wolę umierać z dwiema nogami niż żyć jako jednonogi kaleka. Kamraci hawierze zawieźli mnie do domu. Każdy doradzał co innego… A żona nie omieszkała pojechać zaraz do znachora w Cieszynie. Był to posiadający urzędowe uprawnienia homeopata. Przyjechał i zaczął leczyć nogę. Leczył ją z gangreny sześć miesięcy, ale wyleczył. Po sześciu miesiącach zameldowałem się u doktora Hnatyszka. Kiedy mnie zobaczył, niepomiernie się zdziwił. Że żyję i że mam obydwie nogi zdrowe. Ale z tropu zbić się nie dał.
– No tak, ale gdybyście posłuchali mojej rady i dali nogę obciąć, to za trzy miesiące bylibyście zdrowi jak ryba. A tak trwało to sześć miesięcy i jeszcze nie wiadomo, czy nie będziecie kuleć.
I gadaj tu potem z takimi…

(P. Kubisz, Zaszuwierzóny świat, Ostrava 1972)

 

Paweł Kubisz, W Gutach jest muzyka
Interpretacja Bogdan Kokotek

 

 

< Jan Kubisz   Aniela Kupiec >