Józef Ondrusz

Józef Ondrusz (1918-1996)

Urodził się w 1918 roku w Darkowie w rodzinie górniczej. Ukończył Polską Szkołę Wydziałową w Karwinie-Frysztacie, następnie uczęszczał do seminarium nauczycielskiego w Śląskiej Ostrawie, które ukończył z kolei w 1937 roku. Później podjął pracę jako nauczyciel. Do wybuchu II wojny światowej nauczał w polskich szkołach w Karwinie oraz Frysztacie. Założył m.in. szkolną drużynę harcerską, redagując jej dziennik “Ogniwo”. W 1939 roku otrzymał Srebrny Krzyż Zasługi za działalność harcerską. Podczas II wojny światowej z powodzeniem ukrywał się przed niemieckim okupantem. Po zakończeniu wojny kontynuował pracę nauczyciela w Trzanowicach, Frysztacie i Pogwizdowie. Od 1969 roku był kierownikiem sekcji polskiej Krajowego Instytutu Pedagogicznego w Ostrawie. Aktywny członek PZKO, redaktor naczelny pisma dla dzieci “Jutrzenka”, pisał również dla “Zwrotu” i “Głosu Ludu”.

Twórczość Józefa Ondrusza naznaczona jest jego zamiłowaniem do folkloru, które za sprawą matki i babki wyniósł z domu rodzinnego. Na stałe wpisał się do kanonu lektur obowiązkowych obszernymi zbiorami miejscowych podań i legend “Godki śląskie” oraz “Cudowny chleb”. Był niezwykle cenionym pedagogiem. Opracował łącznie 16 podręczników szkolnych. Do dnia dzisiejszego jego twórczość popularyzuje kulturę ludową Śląska Cieszyńskiego wśród dzieci i młodzieży.

 

Dzieła

Godki śląskie“ (1956) – opowiadania
Przysłowia i przymówiska ludowe ze Śląska Cieszyńskiego“ (1960)
Śląskie opowieści ludowe“ (1963) – opowiadania
Proza górników karwińskich“ (1974) – opowiadania
Wspominki okupacyjne“ (1981) – wspomnienia
Cudowny chleb“ (1984) – opowiadania
O ptaszku Złotodzióbku i inne bajki“ (1986) – bajki

 

Fragmenty

Ondraszek w Czarnym Lesie

W Czarnym Lesie koło Frysztatu siedział raz na pniu Ondraszek. A tu idzie jakaś babka z Zebrzydowic do Frysztatu na jarmark. Ondraszek pyta babki:
– Każ idziecie, babko?
– Na, do Frysztatu na jermak.
– A cóż tam słychać o Ondraszku?
– Na tóż dobry człowiek je z niego, bo bogoczóm biere, a biydokóm dowo.
– A cóż bydziecie kupować na tym jermaku?
– Na, chłopu na galaty, dzieckóm na jakisi szaciątka, a sobie na każdo na kabot.
– Tak poczkejcie! – prawi Ondraszek. I namierzył babce tyle najrozmaitszego płótna i sukna, że tego nawet unieść nie mogła.
Po chwili szła przez las jakaś druga baba. Znów się jej Ondraszek pyta:
– Każ idziecie babo?
– Na, do Frysztota na jermak.
– A cóż tam słychać o Ondraszku?
– Ondraszek? To je taki zbójnik stodiosi, zły człowiek z piekła rodym!
– A cóż bydziecie kupować na tym jermaku?
– Na, chłopu móm kupić ćwiynczków, bo mój chłop je szewcym.
– Tak mi tych ćwiynczków na tym jermaku przykupcie – prawi Ondraszek. I dał babie ryńszczok.
Baba poszła na jarmark.
Kiedy wracała, Ondraszek już tam na nią czekał.
Ćwiynczki mocie? – pyta Ondraszek.
– Oto są!
– Tak ty ćwiynczki teraz porachujymy.
I Ondraszek brał ćwiynczek po ćwiynczku, układał je na pniu czapkami w dół, a ostrymi końcami do góry i liczył. A potem prawi babie:
– Tak, babo, to mocie za to, że Ondraszek je z piekła rodym! – i posadził kobietę na tych ćwięczkach. – To mocie na pamiątkę od Ondraszka! Baba wrzasła, a potem popydliła przez las ku chałupie, aż się za nią kurzyło.
Tak się Ondraszek umiał odwdzięczyć ludziom dobrym i złym. Dobrym za dobre, złym za złe.

(J. Ondrusz, Godki śląskie, Czeski Cieszyn 1956)

 

 

< Franciszek Nastulczyk   Gabriel Palowski >