Motyw małej ojczyzny

Motyw małej ojczyzny. Polemika z „zaolziańskością“. Poszukiwanie tożsamości.

 

Pojęcie „mała ojczyzna” jest bliżej nieokreślonym, semantycznie i emocjonalnie znacznie rozwarstwionym terminem. O „małej ojczyźnie” mówimy często jako o „kraju lat dziecinnych”, który niesie ze sobą dwie wartości podstawowe: rodzinę i dom. Wartości stwarzające człowiekowi poczucie stabilności, bezpieczeństwa oraz własnej tożsamości.

Motyw „małej ojczyzny”, a więc motyw Zaolzia, obecny w twórczości niemal każdego polskiego autora pochodzącego z tego skrawka ziemi, ujmowany jest w przeróżny sposób, od poetyckiej adoracji, przez ambiwalencję, do otwartej polemiki z kompleksem zaolziańskości i prób burzenia getta kulturowego. Zaczęło się od Sikory – pisze w „Zwrocie” w 2008 roku Kazimierz Kaszper (Kaszper K. 2008, s. 38) podkreślając zasługi autora Progu na polu walki o nowoczesną poezję w literaturze Zaolzia, jednak to właśnie autor owego artykułu, wędryński poeta, krytyk i publicysta K. Kaszper, który jako pierwszy podjął otwarcie poetycką polemikę z regionalizmem oraz z przeciwnikami jakichkolwiek innowacji artystycznych. Wczesna poezja K. Kaszpera naznaczona była duchem młodzieńczego buntu, rozkwitającego pod wpływem „dekadenckiej” atmosfery ówczesnego Krakowa, gdzie poeta studiował polonistykę. Wracając z powrotem, wniósł do literatury polskiej na Zaolziu nowe wartości estetyczne ówczesnej poezji polskiej (widoczny wpływ poetyki „Nowej Fali”), odrzucając zarazem skostniałą tradycję piśmiennictwa śląskiego. Jak wspomina poeta po latach: „Dla nas tradycja Jana Kubisza, a więc tego autora, który napisał wiersz funkcjonujący dzisiaj na Zaolziu jako nieoficjalny hymn tej ziemi pt. “Płyniesz Olzo po dolinie”, była nie do przyjęcia“ . Z całej generacji pokoleniowej był najbardziej dojrzałym autorem, posiadającym największy dorobek i z całej generacji „Światłocieni” jako jedyny pozostał przy piórze. Krytyk B. S. Kunda uważa, iż kluczem do poezji K. Kaszpera jest wiersz „Glosa do Barbarzyńcy w ogrodzie“ (Kunda B. S. 1980, s. 26):

Niestety już nie pozbieram tych okruchów
rozpadły się w pył
ulotniły w powietrze
już nawet nie oddycham nimi

amfory kojarzą się z fajką
a glina z porządkiem

Za podstawowy motyw wczesnej poezji Kaszpera uważa B. S. Kunda rozpad – rozpadają się rzeczy materialne, wspomnienia, instytucje, możliwości porozumienia, iluzje itp. Ów rozpad nie jest wyłącznie motywem negatywnym, bowiem nie towarzyszy mu rezygnacja, ale nadzieja i próba odbudowy nowych hierarchii wartości (Kunda B. S. 1980, s. 26). Taka postawa poety była reakcją na zaistniałą sytuację polityczno-społeczną oraz na stan społeczeństwa zaolziańskiego. Należy pamiętać, że wiersze ze Światłocieni powstały w pierwszej połowie lat 70., w czasie obowiązującej w Czechosłowacji tzw. „normalizacji”. Jak przyznaje poeta w rozmowie z Jackiem Sikorą: „…rzeczywistość polityczna leżała gdzieś na dnie tych wierszy”, jednak od razu zaznacza, iż: „…ważniejsza od politycznej wykładni czasu, w którym żyliśmy, była wykładnia kondycji społeczno-kulturowej i narodowej społeczności zaolziańskiej” („Zwrot”, nr 12/2008, s. 30‒31). Powyższa wypowiedź podkreśla, jakie znaczenie ma dla poety motyw tożsamości i świadomości – społecznej i osobistej. Polemikę z regionalizmem i z tradycją literatury na Zaolziu prowadzi K. Kaszper przede wszystkim na gruncie publicystycznym oraz krytyczno-literackim, w poezji zyskuje ona wymiar bardziej etyczny, gdzie motyw tożsamości służy do formułowania uniwersalnych dygresji poety na temat moralnego zła, ujawniającego się poprzez różne znaki ludzkiej pychy (np. fałsz, obłuda, cynizm). W swej poezji staje się niezłomnym obrońcą własnych wartości (szczególną pozycję zajmuje u niego godność), wychodzących z etyki kultury śródziemnomorskiej z korzeniami religii chrześcijańskiej (Pyszko J. 2003, s. 103).

Ważnym motywem w twórczości K. Kaszpera jest także granica, nie tyle realna, na moście, w postaci szlabanu, co granica mentalna, wewnętrzna. W latach 1980‒1981 K. Kaszper był redaktorem naczelnym „Zwrotu”, dzięki jego aktywności i staraniom miesięcznik otwierał się na świat, zyskując status „okna na Polskę” ‒ zaolziański czytelnik mógł na bieżąco obserwować tendencje kulturowe spoza regionu. Za niewinny z pozoru artykuł Tadeusza Nycza pt. „Teatr studecki w narodowej kulturze”, został zwolniony z redakcji i przeniósł się do Polski, gdzie pracował jako redaktor „Głosu Ziemi Cieszyńskiej”. W okresie stanu wojennego w Polsce (1981‒1983) ustał na pograniczu tzw. mały ruch graniczny, a granica na Olzie stała się szczelną barierą ideologiczną. W tym czasie, gdy poeta został odcięty od rodzinnych stron, powstał właśnie poemat Suita zaolziańska, którego końcowa część pt. „Genesis” jest dosadnym świadectwem dramatycznych chwil:

imię?
nazwisko?
miejsce urodzenia?
miejsce zamieszkania? od: wędrować

narodowość? wędrowiec
obywatelstwo? Marzenie
kim jesteś ‒

z imienia z nazwiska z miejsca urodzenia
z miejsca zamieszkania z pochodzenia
z przynależności z narodowości obywatelstwa
z tęsknoty z żalu z wiary z baśni z legendy
z wielkiej improwizacji z wiązania końca
kłamstw z końcem rozumu z bólu.

Poeta, jakby podczas przesłuchania, zadaje pytania o tożsamość człowieka bez miejsca, pełnego sprzeczności, skazanego na tułaczkę. Pytania mogą być zadane komukolwiek (symboliczny brak odpowiedzi w pierwszych trzech wersach), nawet w sytuacji zupełnie odmiennej niż autor. Powyższe pytania poety to rozterki osób z pogranicza. Wiersz w swej wymowie jest nadal aktualny, o czym K. Kaszper przypomina w dziele Dwa poematy (2002), gdzie umieszcza nieco zmieniony pierwowzór:

imię?…
nazwisko?…
miejsce zamieszkania;… Wędrynia

pochodzenie? od wędrować
narodowość wędrowiec
obywatelstwo? Marzenie

kim jesteś?

Temat granicy jest obecny także w nowych warunkach ustrojowych. To że granica najmocniej zakorzeniona jest wewnątrz człowieka, poeta trafnie ujmuje poprzez metaforyczne „wahadełko” umieszczone w środku granicy, np. w wierszu Liryk nadzieja (Wolny A. 1999, s. 170). Wahania Zaolziaków pomiędzy tym co czeskie i polskie są nieodzowną częścią ich mentalności, określoną nieco później przez Renatę Putzlacher jako świadomość ziemi „albo – albo”.

W almanachu Spotkanie większość młodych, debiutujących autorów omija motyw zaolziańskości, skupiając się na swym lirycznym „ja”. Podobnie jest z Jackiem Sikorą, poetą i dziennikarzem z Czeskiego Cieszyna, pomimo iż w późniejszej twórczości Zaolzie stanie się dla niego życiowym tematem. Motywem przewodnim debiutanckich wierszy J. Sikory jest atmosfera studenckich lat w Pradze, wiersze w Spotkaniu mają charakter osobistego pamiętnika lirycznego, w którym figuruje postać egocentrycznego bohatera zagubionego w szarej rzeczywistości. Forma i język wierszy przybliża autora do twórców z polskiej generacji „Brulionu” i, według słów W. Bonowicza, z całej plejady młodych autorów „Spotkania” J. Sikora był: „najbliżej tego, czego w owym czasie próbowali młodzi poeci w Polsce: kusił go wyraźnie typ poezjowania narracyjno-konwersacyjnego, komentującego rzeczywistość w sposób manifestacyjnie indywidualistyczny” („Zwrot” 12/1996, s. 38, 40). W 1995 roku J. Sikora wystąpił wraz z Januszem Klimszą w poetycko-prozatorskim zbiorze Nocne latarnie, w którym bez patosu i sentymentu rozlicza się z przeszłością (w sensie osobistym i zbiorowym) oraz z mitem zaolziańskiej wyjątkowości, np. w wierszu „My 90”:

Drogo zapłaciliśmy
za nasze milczenie
Stratą twarzy
Historii
i wiosny
Nasze dziewczyny patrzą na nas
jak na reklamę mydła

Odliczamy z listków akacji
Kocha
Lubi
Donosi

Kazimierz Jaworski dodaje pod adresem twórczości obu autorów zbioru: „Ich twórczość odnosi się wyraźnie do naszych realiów z niedalekiej i odległej przeszłości. Chodzi o realia realnego socjalizmu, lat bezdusznej egzystencji, licznych ograniczeń i deformacji postaw ludzkich, realiów życia na niby, zgody na „upupienie” nas itp.” („Głos Ludu” 11.3.1995, s. 5).

J. Sikora w swej ocenie nie pozostawia wiele złudzeń, akcentując bierność i zobojętnienie społeczeństwa, bezradnie wyznaje: „Raport o stanie człowieczeństwa / przepijamy na podmiejskich festynach” i do końca nie jest pewien, czy on sam także zmobilizuje się do działania: „Długo palę papierosa / – do poparzenia palców / Może ocknę się / z milczenia”.

Na polu literatury cieszyńskiej długo pozostawał w letargu, poświęcając się pracy dziennikarskiej („Głos Ludu”, „Śląsk”, „Głos Ziemi Cieszyńskiej”), publikował zdawkowo wyłącznie na łamach regionalnej prasy lub w zbiorowych antologiach. Dopiero w 2007 roku w edycji Towarzystwa AVION wyszedł lustrzany tomik Za późno na wiosnę / Příliš pozdě na jaro – wiersze na język czeski przetłumaczył Libor Martinek. Tomik jest na wskroś „zaolziański” (w dobrym tego słowa znaczeniu), z licznymi odniesieniami do specyfiki regionu. Poeta w wolnej chwili zanurza się w refleksji nad zaobserwowaną rzeczywistością, a motywy zaolziańskie są jakby przypadkowe, znajdujące się po drodze, którą idzie poeta i w większości (może z wyjątkiem wierszy Marcowy wrzesień, Bal u Chochoła, Zima, My generation, Na urodziny Kazka Kaszpera) nie wymagają od czytelnika znajomości miejscowych realiów (niektóre pojęcia objaśnione są w notatkach na końcu tomiku). Większość wierszy utrzymanych jest w konwencji „literatury drogi” – są zanotowane w tempie codziennych wydarzeń, między jednym a drugim papierosem lub piwem, w oczekiwaniu na autobus, w drodze „po wywiad”, gdzieś w knajpie lub na ulicy. Poetyka dziennikowego zapisywania myśli, powszechnie stosowana przez autorów amerykańskiej „beat generation” (słynna powieść Jacka Kerouaca „On the Road” / „W drodze”), a w Polsce m.in. przez Edwarda Stachurę, nie była dotychczas w żaden sposób reprezentowana w polskiej literaturze na Zaolziu (Kaszper K., „Zwrot” 2008/8, s. 41). Beatnicką inspirację można odczuć w licznych impresjach i w użytych metaforach J. Sikory, np.: „Pijana Magdalena włosy jak smoła; Trzydniowy zarost / wulgarne kobiety; później kochają kobiety / o zmiętych skrzydłach; Stwórca wyszedł na piwo / nudząc się nieśmiertelnie; Buty topią się w błocie / gdy chcesz ulżyć pęcherzowi; Kapuśniakiem się przejem / z dziewczynami pijącymi na umór / Chlać będę rum i piwo / i czytać i tworzyć / głupie gazety”. Postawa poety jest skrajnie indywidualistyczna, jest samotnikiem, świadomym swej inności: „Dla mnie nawet słońce / wschodzi inaczej”, wrażliwym na zepsucie moralne i etyczne, wyraża podczas wędrówek beznadzieję i smutek nad zaistniałą rzeczywistością, nad jej bezosobową formą z łapczywym brakiem empatii:

Cóż się stało z nami
Gdzie odeszliśmy z tego listopada
kulejąc

Grudniowy rynek topi się w kałużach
i spływa w ostatnich dniach Adwentu
Nie ma wspólnoty
Zapominamy o bliźnich

Co się stało ‒ niby nic
a odeszliśmy tak daleko
do własnych domów
gdzie staramy się usprawiedliwiać własne grzechy
przy sztucznej choince

Z tomiku uderza ton cichej rezygnacji, dekadenckiej apatii, a twórczość literacka, jak się zdaje, nie jest antidotum na presję codzienności („Gasną wiersze”):

A tu tylko wiersze gasną
jak ludzie
bo czym jest dzisiaj czastuszka
dawno zmarłego poety?
A gołębie paskudzą

i na pomniki
i na wiersze
Jak tu przejść
nad trywialnością czasów
w których żyć przyszło…
Zabić gołębie

czy przestać pisać?

Z wierszy można odczuć, iż poeta przekonany jest o etycznej degradacji swego pokolenia, które nie potrafiło po zmianach listopadowych wykrzesać nowych wartości społeczno-moralnych: „Głupi śmiech ‒ tylko to nam pozostało z marzeń pokolenia” i popada w bierność i zobojętnienie, tracąc dawne młodzieńcze idee („My Generation”):

Ktoś się śmieje
jak syn któregoś z szefów teatru

Inni palą marychę
i dym pokrywa twarze
Zapalniczka zapala za piątym razem
a w popielniczce gromadzą się pety

To wszystko co mogę powiedzieć
o kondycji mojej generacji

Polemika z własną tożsamością jest na pograniczu zjawiskiem w pełni naturalnym, nie zawsze jednak ma swe konsekwencje twórcze; w przypadku reżysera Janusza Klimszy jest raczej tłem naznaczonym pomiędzy wersami niż otwartym dialogiem. Surrealistyczno-symbolistyczne wiersze Janusza Klimszy, nasycone klimatem górniczej scenerii, dopełnione barwną gwarą „dolańską” i barokową nastrojowością, tworzą niezwykle oryginalną, w pełni odosobnioną poezję, a jego utwór „Widzenie Matki Węgla” jest jednym z najbardziej sugestywnych obrazów poetyckich górniczego regionu w literaturze cieszyńskiej:

(…)
Widzę ją Matkę Węgla przaśną
Mazią z maszyn wymydloną, swatkę chłopem urzeczoną

koło pryszniców się snuje,
no to nadzy górnicy
ją gonią do kaplicy, a ona stoi jak nic, ot
z pudełkiem trumiennym
se stoji buro mädlajn
górnicy do niej – Ty nóm tu nie stój ty kozo sztywno jak literat
a ona nie słucha
(…)

Poezja dla J. Klimszy jest swoistą terapią, powstaje z potrzeby zwerbalizowania niektórych myśli; autor pisze przede wszystkim dla siebie, bardzo rzadko publikując. Debiutował w antologii Z biegiem Olzy, razem z Jackiem Sikorą i Józefem Kurkiem wydał w 1994 roku zbiór Nocne latarnie, swe wiersze umieścił także w ostrawskim almanachu V srdci černého pavouka (W sercu czarnego pająka). Jest autorem dwujęzycznym (np. wiersz w języku czeskim: „Ruka Zbyszka Kośćca staví skautskou hlídku”), tłumaczy czeskie i polskie sztuki oraz inne teksty teatralne. Niestety od wielu lat jego twórczość poetycka zostaje uśpiona działalnością teatralną, bowiem od 2008 roku Klimsza piastuje stanowisko reżysera Teatru Narodowego Morawskośląskiego w Ostrawie.

Oprócz Pawła Kubisza nikt tak intensywnie nie podejmuje tematyki tożsamości zaolziańskiej jak poetka Renata Putzlacher. Dziesięć lat po debiucie wychodzi jej tomik Ziemia albo ‒ albo, poświęcony w całości ziemi zaolziańskiej. Tomik staje się wydarzeniem, bowiem po raz pierwszy po przedwojennym Przednówku P. Kubisza wychodzi książka dotykająca w „sposób programowy i zdecydowany Zaolzia w całej jego złożoności” (Sikora W., „Zwrot” 1/1994, s. 64). Tytuł tomu naprowadza nas na trop Czesława Miłosza i jego Ziemi Ulro i jak przyznaje poetka: „Czytając pisma Miłosza, zrozumiałam, na czym polega bycie człowiekiem rozdwojonym” („Relacje-Interpretacje” 2/2010, s. 17). W Ziemi albo ‒ albo autorka podejmuje polemikę ze wzorem pamięci kulturowej, z narosłymi stereotypami, z mentalnością nieustannych wyborów, z mityzacją zaolziańskich kresów. Polemika prowadzona jest w sposób bezkompromisowy, z odrzuceniem romantycznej idealizacji „małej ojczyzny”, w konsekwencji czego swoją, niedającą pewności ziemię przestawia jako „Ziemię jałową”. Wiersz o identycznym tytule poprzedza motto z Przednówka P. Kubisza: „Nie chcę, nie mogę umrzeć i konać / Tutaj za Olzą! Chcę wstać – czy wstanę?!” – deklaracja niosąca nadzieję, wyłamująca się z konwencji katastrofy w literaturze przedwojennej przezwycięża posępne wizje losu ziemi nadolziańskiej. Na optymistyczną wiarę poprzedniego pokolenia, którą uosabiał P. Kubisz, poetka odpowiada rozpaczliwie: „Wyjaławia mnie ta ziemia / bezpłodna”, przedstawiając swoją ojcowiznę w sytuacji tragicznej:

(…)
Tłamsi mnie ta ojcowizna

z przeszłością rozwiezioną
na taczkach
Na dziś utopiona w piwie
z pianką
na ustach
Na jutro
nie warto może czekać
(…)

Zmarnotrawiona przeszłość, banalna teraźniejszość z lichą nadzieją na poprawę nasuwają nam bolesne pytanie: Do czegośmy tymczasem doszli? (Sikora W., „Zwrot” 1/1994, s. 65). Odpowiedź niestety nie przynosi uspokojenia, wręcz potęguje poczucie rozdarcia, jak zaznacza poetka we wstępie do tomiku:

„…bowiem ziemia ta tak obrosła schematami, niedopowiedzeniami, tyle przypięto jej metek, że coraz trudniej dotrzeć do jej istoty, odnaleźć jej dzisiejszą twarz. Zaolzie – ziemia wyborów, kompromisów i wyrzeczeń, mitologizowana i strywializowana, „jak uśmiech młodej dziewczyny” i jak ponury żart diabła. Piękna i zdewastowana, wymodlona i przeklinana, ziemia olbrzymów i karłów, niebo i piekło. Ziemia albo – albo”.

 

 

Tomik pełen jest antynomicznych układów, które są zarówno przekleństwem, jak i formą tej ziemi i jej mieszkańców, sama postawa poetki również szamoce się między walką a rezygnacją. Interpretując wiersze R. Putzlacher z Ziemi albo–albo, można zauważyć jej apel „w gombrowiczowskim duchu” o otwarcie się na teraźniejszość, na inność, na prawdziwość, bowiem nadmierne oglądanie się w przeszłość spycha ziemię zaolziańską w sferę prowincji („Dorastanie do rodowodu”, „Oda do prowincji”), archiwizowane dziedzictwo przodków, bez dialogu ze współczesnością, przestaje być „nauczycielką życia”, a kojarzy się tylko z „prowincjonalnym muzeum”, gdzie historia to „kiepski tasiemiec”, „lamus z patefonem” („Magistra Vitae”). Tożsamość jednostki buduje się na projekcji przyszłości a nie przeszłości, co potwierdza w swych rozważaniach Krystyna Kossakowska-Jarosz: „Zwrot ku upamiętnianiu własnej historii objawia coś wręcz odwrotnego od zamierzeń działaczy, na co zwracają uwagę dekonstrukcjoniści, przypominając, że jest to reakcja typowa „dla ludzi bez historii”, czyli przeżywających kryzys tożsamościowy” („Zwrot” 6/2006, s. 30-32). Całość katastroficznej pieśni biograficznej zamyka wiersz „Wnuczka monarchii”, który stanowi swoiste wyjście z opresji – pragnienie zrozumienia „przeszłości galicyjskiej” przeradza się w nadzieję na sielską europejską przyszłość:

(…)
Córko moja pełnokrwista
Nieświadoma jeszcze
syndromu opłotków
Przeszłości moja
galicyjska
Przyszłości moja
sielska
europejska

Myśląc w ten sposób, odwróci poetka topos śląskiej Arkadii, jej idylliczność wiązać będzie z otwartą, ogólnoludzką przestrzenią, a nie z lokalną wiejskością, jak czynili jej poprzednicy. Wbrew niektórym opiniom wiersze R. Putzlacher nie negują ziemi i dorobku ojców, w swych dążeniach poetka nie stara się uwolnić spod wpływu ojcowizny, ale oddzielić istotę ziemi zaolziańskiej od politycznego uzależnienia, które wymusza na jej mieszkańcach podjęcie wyboru, opowiedzenia się po jednej albo po drugiej stronie – albo jesteś patriotą, albo renegatem. Jak sama poetka wyznaje w jednym z wywiadów („Relacje-Interpretacje” 2/2010, s. 17):

Nie mogę przecież powiedzieć, że jestem stuprocentową Polką, bo w moich żyłach płynie krew różnych nacji. I choć mieszkam od urodzenia w Czechach, nigdy nie czułam się Czeszką. Dlaczego wciąż muszę się komuś spowiadać, odpowiadać na dziwne pytania, wyznawać winy niezawinione? Te dylematy pojawiały się w mojej poezji, widocznie moja podświadomość musiała się z tym jakoś uporać”

Przedkładając zatem wspólnotowy projekt nad przymus wyborów, stanie się rzecznikiem umiarkowania i opanowania namiętności. Pragnienie otwartości i porozumienia przybliża ją duchowo do W. A. Bergera, któremu poświęca później jeden z wieczorów „Avionu”. Powołując się zaś na H. Jasiczka, apelować będzie o likwidację utrwalonych we własnej świadomości „granic niezrozumienia i nietolerancji”.

Wspomniane wcześniej „wielokorzenne” wątki rodowe, pojawiające się w twórczości R. Putzlacher w postaci przeróżnych motywów austriackich, żydowskich, czeskich i ukraińskich nie są zabiegiem świadomej stylizacji, lecz w pełni autonomiczną i naturalną próbą własnego umiejscowienia w rzeczywistości. Wielowarstwową i zróżnicowaną (stylowo i znaczeniowo) twórczość poetki łączy ważna, acz trudna do jasnego zdefiniowania cecha, która ujawnia się przede wszystkim w kontekstach, będąca czymś pośrednim, nieuchwytnym, czymś co określić można jako istnienie „pomiędzy”. Właśnie owo „pomiędzy” jest dla poetki bardzo znamienne, „u niej nic nie jest zwyczajnie jednolite, we wszystkim da się zauważyć jakąś podwójność, bliźniaczość, zawsze pojawia się minimalnie jeden myślnik” – zauważa ostrawski poeta Petr Hruška, dodając dalej: „A myślnik czy też pauzę można zawsze wyczuć w jej niezwykłej, delikatnej poezji, pełnej ambiwalencji, zderzeń wzajemnego przenikania i dwusieczności…” (Angelus, s. 123). Tomik z 2001 roku, zatytułowany nie inaczej jak właśnie Pomiędzy, przesyca silne uczucie podwójności emocjonalnej, specyficznego rozdwojenia, które wynikło z ważnego wyboru życiowego poetki ‒ otóż w 1997 roku, ze względu na pracę męża, przenosi się do Brna. W morawskiej stolicy odnajduje się R. Putzlacher właśnie „pomiędzy”, w sensie przestrzennym i metafizycznym, w mieście, gdzie jeszcze nie czuje się swojo („Miasto na kredyt”), ale potrzebuje go do nabrania oddechu i świeżego spojrzenia. Oddalenie się od „jałowej ziemi”, w której poetka powoli zastygała i twórczo marniała („Ze wspomnień lokalnej sławy”), paradoksalnie uświadomiło jej magię przynależności do „małej ojczyzny”. Z oddali, z dystansu, ziemia cieszyńska stała się dla poetki bliższa i ciekawsza: „(…) I myśl, że im bardziej się oddalam, tym jestem bliżej“. Liczne w tymże tomiku aluzje do pogranicza, do mentalności jego mieszkańców odsyłają czytelnika z powrotem do Ziemi albo‒albo, jednak w odróżnieniu od starszego dzieła, temat ten przywołany jest w bardziej ogólnoludzkim kontekście. Poetka doszła do wizji własnego miejsca, własnej przestrzeni jako do problemu intelektualnego i powinności etycznej (Korepta E. 2010, s. 292), np. w wierszu „Wyrwana z kontekstu“:

Urodziłam się tutaj, a uczono mnie języka,
którym posługiwali się tamci. Czytano wiersze
wieszcza, który żył jeszcze gdzie indziej.
Naginano mą śródlądową wyobraźnię
od morza do morza. Gdy upadałam na duchu,
śpiewano mi o Bonapartem, który dał nam
jakoby przykład. Nic w moim życiu nie było
nieszablonowe. Może tylko żargon, którym się
posługiwałam. I galicyjski kod genetyczny.
Gdy pytano mnie o tożsamość, pewna byłam
tylko swej płci. Choć nieraz mi mówiono,
że równy ze mnie chłop. Kolor skóry
też mi się zmieniał w zależności od pór roku.
Również w kłopotliwych sytuacjach, a więc
dosyć często. Zawsze czułam się w pół drogi.
Wyrwana z kontekstu. Sama sobie do pary,
żeglarzem i tratwą. Po wieki wieków
w narodowej formalinie. Marząca w duchu
o spokojnych wodach.

W następnym tomiku temat korzeni jest nadal obecny chociaż z upływem lat ton wypowiedzi łagodnieje, a poetka zdaje się odnajdywać wewnętrzną siłę i spokój w poznaniu własnych korzeni. Tomik zatytułowany Angelus (2006) jest tworzywem „anielskiej wiary” poetki (cynik powiedziałby „przesądu”), która odkrywa anioły wszędzie tam, gdzie je widzieć zechce, gdyż w eksploatacji świata widzialnego i namacalnego ludzie zapominają o swoich „stróżach” (niebiańskich i ludzkich), czuwających nad ich kruchą egzystencją. Przyznawanie się dziś do wiary w anioły jest czymś naiwnym, bowiem zostały one zepchnięte do krainy dziecinnego świata i snu. Na przekór stereotypom, poetka czyni tak w tomiku otwarcie, przywiązując szczególną wagę do jednego z nich – anioła „Beskidziołka” (dłuta Bronisława Procnera ), strzegącego ogniska domowego. W kontekście tego wyznania zamieszczony na wstępie tomiku fragment znanego wiersza Zbigniewa Herberta („Zobacz”) jest jakby mottem potwierdzającym „anielską” deklarację autorki. Szczególny tytuł jest wskazówką do podwójnego odniesienia całego dzieła – metafizycznego oraz historyczno-kulturowego. Poetka uwrażliwia nas na zanik codziennej ludzkiej „anielskości”, przejawiającej się w postaci prostego, ale jakże dziś strywializowanego „czynienia dobra”. W tempie epoki R. Putzlacher dostrzega cud istnienia i duszę świata wychylającą się spoza empirycznej rzeczywistości. Deklarując swoją wiarę w anioły („Trwanie”), przywołuje w pamięci lata dzieciństwa, gdy wiara w nie jest taka oczywista i prosta („Biały tornister”):

(…)
bo kiedy gnałam uskrzydlona
do szkoły wierzyłam
że jestem aniołem.

Motywy „trwania” i „pamięci” są dla poetki pojęciami analogicznymi – trwanie równe jest przeszłości, która ujawnia się w postaci pamięci, a przyszłość jest oczekiwaniem, dlatego też pamięć rzeczy minionych trwa i potwierdza ją wiara w opiekuńczą moc anioła, pomimo doświadczeń nabywanych z biegiem lat. Oznaką pamięci są także wspomnienia przodków, ważny dla poetki stały motyw rodzinno-rodowy zostaje w tomiku przywołany w postaci dziadka Rudolfa P., który przychodzi na ziemię cieszyńską za chlebem („Za chlebem”):

Mój czternastoletni dziadek Rudolf P.
opuszcza Kresy boso
z butami i z duszą na ramieniu
by ruszyć za chlebem w kierunku Cieszyna
pociągiem ze stacji Stryj

Pamięć o jego wędrówce w przeszłości staje się ważnym elementem w procesie poszukiwania własnej tożsamości („Z powodu dziadka jestem zwierzęciem pociągowym / Wierzę w magię podróży”), która jest nieustannym przedmiotem rozważań poetki, bowiem tożsamość łączy się z motywem stabilizacji i zakorzenienia, a przeciwstawne wartości przynosi właśnie wędrówka. Czy zatem, aby określić swoją tożsamość, trzeba znać swe miejsce i korzenie? Na to pytanie poetka nie odpowiada, wręcz odwrotnie, w kolejnym wierszu pt. „Czytając Deleuze’a”, nasuwa nowe wątpliwości:

Bycie dla
trwanie przy
patrzenie ku
Wielka triada
zbudowana z krótkich słów
Czy więc być drzewem stojącym
zakorzenionym i trwałym
czy kłębem wędrującym
niepewnym i niestałym
Być albo wędrować
by żyć?

Wybór filozofa Gellesa Deleuze’a nie jest przypadkowy, jego rozważania filozoficzne zahaczają m.in. o kwestie współczesnego nomadyzmu. W czasach globalizacji rzeczą bezsporną staje się kurczenie przestrzeni i czasu, dzięki czemu możemy pokonywać niewyobrażalne dla naszych przodków dystanse. Podróż nie jest już sposobem na przetrwanie, tak jak w przypadku Rudolfa P., ale celem samym w sobie. Losy życiowe dziadka poetki, a także, przywołanych w wierszu „Za chlebem“, malarza Nikifora Krynickiego i pisarza Brunona Schulza, połączone są poprzez słowa wiersza w jedno interpersonalne doświadczenie, mające wymiar refleksyjno-kontemplacyjny, a także nomadyczny. Egzystencja ludzka nie jest już przywiązana do jednego miejsca, zmienia otoczenie i gotowa jest na przemiany.Ziemia albo‒albo)

Ważnym elementem Angelusa jest także motyw beskidzki, do którego wraca z lekką dawką sentymentu i nostalgii. Korzenie przywiązania poetki do gór, do Beskidów, należy odnajdywać w jej dzieciństwie, kiedy wraz z braćmi spędzała całe wakacje u babci, mieszkającej pod „Małą Czantorią“ – między Ustroniem a Wisłą. Przytoczony w tomiku motyw gór to jednak nie spojrzenie dziecka, lecz osoby dorosłej – poetka przeżywa swój powrót do nich świadomie, jak sama przyznaje:

„…do gór się dorasta. To jest jak gdyby mój drugi powrót, taki świadomy. Bo kiedyś to były tylko kulisy, miejsca oswojone i rodzinne. Kiedy poumierali moi dziadkowie, powroty stają są bolesne, skłaniają do refleksji. Ludzie odchodzą, a góry trwają. Stąd ta nostalgia, powroty do korzeni“
(„Głos Ludu” 27.12.2006, s. 4).

Twórczość R. Putzlacher jest niezmiernie różnorodna i nie zamyka się wyłącznie w obrębie poezji; obok wyżej wspomnianych tomików jest autorką licznych scenariuszy teatralnych, tekstów piosenek, felietonów. Najbardziej znanym przedstawieniem z bogatego dorobku autorki jest zapewne polsko-czeski spektakl Těšínské niebo – Cieszyńskie nebe, zrealizowany przy współpracy z Radovanem Lipusem (reżyseria, współautor scenariusza) i Tomášem Kočką (autor aranżacji i kierownik muzyczny). Spektakl, oparty na piosenkach Jaromíra Nohavicy , został zapowiedziany jako: „nostalgiczno-humorystyczna próba spojrzenia na Ziemię Cieszyńską przez pryzmat minionych lat i zdarzeń, z przywołaniem związanych z tym regionem prawdziwych i mitycznych postaci”. Podtytuł przedstawienia – „Sentymentalny rajd tramwajowy” – wskazuje na koncepcję scenicznej realizacji spektaklu w postaci podróży z kolejnymi przystankami, które przedstawiają poszczególne sceny z dziejów Cieszyna i życia jego mieszkańców. Sceny zawierają liczne odniesienia do różnych legend i opowiadań, do wybitnych osobistości miasta, a wszystko razem dopełnione jest wielokulturową atmosferą, z polsko-czeskim, a do czasu wojny także żydowsko-niemieckim żywiołem („Zwrot” 7/2004, s. 49-50). Motyw tramwaju, wbrew historii, jest w Cieszyńskim nebe symbolem łączącym oba Cieszyny. Całość dopełniono piosenkami J. Nohavicy (w aranżacji T. Kočki) w taki sposób, by spektakl był czytelny i zrozumiały także dla widzów spoza regionu cieszyńskiego. Spektakl jest przykładem poszukiwania twórczego dialogu pogranicza. Na zarzuty niektórych krytyków, że pominięto drażliwe wydarzenia z lat 1919 i 1938, autorka scenariusza odpowiedziała: „Razem z czeskim reżyserem Radovanem Lipusem doszliśmy do wniosku, że jesteśmy ludźmi dialogu. Od samego początku szukaliśmy tego, co nas łączy, wbrew konfliktom i stereotypom. A Cieszyńskie piekło niech piszą ci, którzy lubią inne, bardziej kontrowersyjne klimaty” („Relacje-Interpretacje” 2/2010, s.17).

 

 

Otwartość, chęć poznawania innego świata i jego sztuki, poznawania innego człowieka, a co najważniejsze chęć współżycia z owym „innym” – to świadome motywy twórczości R. Putzlacher. Dylemat pogranicza „swój” lub „obcy” nie jest u poetki przedmiotem sporu i walki, lecz sprawą syntezy, która wzbogaca człowieka duchowo innością tego drugiego. Regionalna specyfika w twórczości poetki nabiera cech uniwersalnych, co czyni ją przystępną i zrozumiałą także poza granicami cieszyńskiego regionu. W ten sposób poetka ominęła opłotki prowincjonalnej ciasnoty i wypłynęła na szersze wody literatury narodowej, zarówno polskiej, jak i czeskiej.

 

Bibliografia

Kaszper K.: „Zaczęło się od Sikory”, In: Zwrot, nr 5, Czeski Cieszyn 2008.
Korepta E.: „Tożsamość kulturou pisarzy pogranicza polsko-czeskiego na przykładzie twórczości Renaty Putzlacher i Jerzego Pilcha“, In: Dziedzictwo kulturowe jako klucz do tożsamości pogranicza polsko-czeskiego / Kulturní dědictví jako klíč k identitě česko-polského pohraničí. Ed.: Rusek H., Pieńczak A., Szczyrbowski J., Cieszyn ‒ Katowice ‒ Brno 2010.
Kunda S. B.: Słowa i krajobrazy. Antologia poetów zaolziańskich, Wydawnictwo „Śląsk“, Katowice 1980.
Nowakowska-Kempna I.: „Kategoria „tożsamości“ w poezji cieszyńskiej“, In: Region a jeho reflexe v literatuře, Ed.: Svoboda J., Ostrava 1997.
Pyszko J.: „Kazimierz Kaszper“, In: Kawiarenka „Pod Pegazem“ 1989–2002, Pyszko J., Jabłonków 2003.
Słowiaczek M.: „Rok 1980 – literackie wahadło na Zaolziu“, In: Studia Slavica X – Slovanské studie X, Ed.: Wieczorek A., Raclavská J., Opole 2006.
Wolny A.: „Suita zaolziańska czyli rzecz o motywach poezji polskiej na Zaolziu“, In: Kalendarz Śląski 2000, Czeski Cieszyn 1999.