Karol Berger (1894-1953)
Urodził się w 1894 roku w Łazach w rodzinie górniczej, ukończył seminarium nauczycielskie w Cieszynie. W okresie I wojny światowej służył w wojsku austriackim biorąc udział w walkach na froncie włoskim. Przeżycia z lat wojennych streścił w książce „Na Podgorze“. Po zakończeniu wojny pracował jako nauczyciel w Karwinie i w Czeskim Cieszynie, był też aktywnym członkiem Macierzy Szkolnej kierując jej sceną teatralną. Jako autor ok. 40 sztuk teatralnych jest ważną postacią dramatopisarstwa cieszyńskiego. Jego sztuki, wystawiane głównie w międzywojniu i w okresie powojennym, cieszyły się sporym powodzeniem wśród publiczności. Kierowik sceny lalkowej „Bajka“ w Czeskim Cieszynie. Autor licznych felietonów i opowiadań. Po wybuchu II wojny światowej ukrywał się pod fałszywym nazwiskiem na terytorium Generalnej Guberni. Po wojnie na stałe osiadł w Rybniku, gdzie został wykładowcą tamtejszego Technikum Górniczego. Zmarł w 1953 roku. Sztuki Bergera tematycznie nawiązywują głównie do walk ludności cieszyńskiej z germanizajcją, obyczajowości śląskiej.
Dzieła
„Nawrócony“ (1926) – sztuka teatralna
„Na Podgorze“ (1930) – wspomnienia wojenne
„Zbójnik śląski“ (1930) – sztuka teatralna
„Wiosna ludu“ (1936) – sztuka teatralna
kilkanaście innych sztuk teatralnych, przeznaczonych głównie dla scen amatorskich
Fragmenty
WIOSNA LUDU W KOŃSKIEJ (fragment zamierzonej powieści „Paweł Oszelda”) Marcowa rewolucja 1848 roku zastała dr. Oszeldę, syna chłopa z Nieborów, wioski leżącej pod Cieszynem, w naddunajskiej stolicy. Jako student, a potem młody lekarz, obracał się w kołach młodzieży przesiąkniętej duchem rewolucyjnym i stojącej w opozycji do reakcyjnych rządów sławnego Metternicha. Zresztą tkwiła już w nim jako Polaku choroba rewolucji i opozycji… Młody lekarz uświadomił sobie, jaki obowiązek na nim ciąży i postanowił przystąpić do czynu. Jego miejsce nie tu na barykadach stolicy, ale tam na Śląsku. W pierwszym rzędzie musi brać swoją uwolnić od niewoli pańszczyźnianej, wstrząsnąć duszami, a potem wezwać cały kraj do zrzucenia kajdanów i wywalczenia wolności. W czasie wędrówek przygotował sobie w myśli ludzi, których w pierwszym rzędzie porwie za sobą. I jednym z nich był wójt gminy Końskiej – Buzek. Szedł więc do Końskiej. Zdziwił się wójt Buzek, gdy zobaczył podchodzącego do jego chałupy obcego człowieka, ubranego z miejska. Wprowadził gościa do świetlicy. Usiedli naprzeciw siebie. Doktor wpatrzył się w Buzka i powoli, przystępnie i otwarcie wyłuszczył, z czym przyszedł. – Bo nie możemy pozostać w tyle – mówił. – Na świecie powiał inny wiatr, o tym może już wiecie. W Wiedniu i innych miastach monarchii zerwał się lud do walki o wolność. Na ulicach wyrosły barykady, polała się krew. Z milionów piersi wyrwał się potężny okrzyk: – Chcemy wolności! – Narody obalają zmurszały porządek, a nad ziemią wschodzi inne słońce. Byłem w Wiedniu. Przeżyłem tam tę wiosnę. I tam na barykadach zrodziła się myśl: – Dlaczego ja tu mam młode życie położyć, a nie u siebie w domu i za naszą wspólną sprawę? I tam na moim Śląsku jęczy lud w niewoli. Obcy poniewierają nim, pańszczyzna ssie jego zdrowie i siły. Wraża ręka zdusiła ducha. Obcy zakazał nawet myśleć o lepszych czasach. Trza zrzucić jarzmo, zerwać pęta, wyzwolić ciało z poddaństwa, a ducha z ciemności. Trza się obudzić z wiekowego uśpienia. I nasz lud śląski ma prawo do innego życia. Niechaj sam gospodaruje na śląskiej ziemi jako jedyny, prawowity jej gospodarz. Trza pchnąć ludzi do czynu, do walki! Trza krzyknąć: – Ludu śląski, zerwij się, rzuć kajdany, nie zaprzepaść godziny, bo potem snadno potomki mogą powiedzieć, gdzie byliście, ojce, wówczas, gdy inni wolność wyrębywali? Trza się zerwać. Z tym przyszedłem do Was. Znacie ludzi i ludzie Was znają. Możecie wskrzesić tę iskrę, która rozpali ogień. A że to rzecz wielka i poważna, nie chcę zaraz Waszej odpowiedzi, musicie się namyśleć, wejść w siebie, zbadać wasze siły. Rozważcie to sobie, czy chcecie wziąć udział w dziele wyzwolenia. Pomówcie z poważnymi gospodarzami. A szybko się decydujcie, czas nagli i nie wolno nam zaprzepaścić nadarzającej się sposobności. Za parę dni znowu przyjdę do Was. Powtarzam – nie wolno zaspać godziny wyzwolenia. Skończył. Oczy grzały nadziemskim blaskiem. Wyczytać w nich było można i entuzjazm, i zdecydowanie na wszystko. Wrzucił w duszę Buzka iskierkę. Zapłonęło serce świętym ogniem. Z ust wypłynęły słowa: – Nadeszła ona chwila! ...
(W. Sikora, Pisarze Zaolzia, Czeski Cieszyn 1992)
< Wiesław Adam Berger Danuta Chlup >